Jesteśmy najlepsi
Aktualności
Aenean sagittis mattis purus ut hendrerit. Mauris felis magna, cursus in venenatis ac, vehicula eu massa. Quisque nunc velit, pulvinar nec iaculis id, scelerisque in diam. Sed ut turpis velit. Integer dictum urna iaculis vestibulum finibus. Etiam tempus dictum rhoncus. Nam vel semper eros. Ut molestie sit amet sapien vitae semper. Pellentesque habitant morbi tristique senectus et netus et malesuada fames ac turpis egestas.
Strona Spod Lady
Z uwagi na pandemię i ograniczenia liczby mogących jednocześnie w marketach przebywać klientów sklepy szybko dostosowały się do zaistniałej sytuacji i wydłużyły godziny otwarcia do 23:00, 24:00, a nawet całą dobę.
Było to oczywiście bardzo wygodne dla klientów. Sprawiło, że każdy miał szansę zrobić konieczne zakupy. Niektórzy bardzo polubili późnowieczorne zakupy. Tak bardzo, że teraz, kiedy już nie ma restrykcji i mogliby robić zakupy powiedzmy do 20:00 czy 21:00, wolą chodzić do sklepu po 22:00.
Skutkiem tych wyborów konsumentów jest wyjście sieciówek naprzeciw ich preferencjom i utrzymanie wydłużonych godzin otwarcia marketów. Nie ma już do tego żadnych pandemicznych przesłanek, ale skoro klient przychodzi, sklepy pozostają otwarte, a skoro sklepy są otwarte, klienci przychodzą na zakupy.
Przez wiele lat jeden z popularnych marketów funkcjonował w trybie 7:00 – 21:00. Nikt nie chodził głodny, nikt nie pozostawał bez koniecznych do życia produktów. W ubiegłym roku ktoś wpadł na szatański pomysł i wydłużył, na okres wakacyjny, otwarcie sklepów do godziny 22:00. Wakacje minęły. A sklepy w weekendy pozostawały otwarte godzinę dłużej – stało się to normą.
Teraz mamy czas obsługi klientów wydłużony do 23:00, a nawet 24:00.
Czy tak już zostanie po ustaniu pandemii i po okresie wakacyjnym? Mamy się już nastawić, że stanie się to standardem i zawsze będziemy mogli wstąpić do marketu np. wracając z popołudniowej zmiany? Bardzo możliwe.
Kiedy się to wszystko zaczęło byłam dobrej myśli. Uważałam, że jest w kodeksie pracy ustalona liczba godzin, które każdy musi przepracować na etacie, więcej i tak nikt mi nie każe, a że rozłożą się w innej proporcji niż dotychczas? Nic wielkiego, nawet jeśli będzie kilka zmian 10-12 godzinnych, to nic, da się przeżyć.
Teraz, po kilku miesiącach takiej pracy czuję, że gonię resztką sił, okazuje się, że nie bez powodu ogólnie przyjęty jest ośmiogodzinny dzień pracy. Do większego wysiłku można zmusić organizm raz, drugi, trzeci, ale kiedy to staje się normą organizm zaczyna wołać, że ma dość, że co za dużo to niezdrowo, że tak nie może trwać wiecznie.
Popołudniowe zmiany do północy oznaczają: wydłużony o jakieś 2 godziny dzień pracy, do tego bardzo późny powrót do domu i krótki sen, bo przecież jest dom i rodzina, którą też trzeba się zająć.
Obowiązków nie ubywa, przeciwnie, zaczyna się sezon urlopowy, wymagania są bardzo duże, a rąk do pracy mniej.
Każdy kto robi zakupy widzi jak jest, palety z towarem stoją w alejkach, bo jest ich tak dużo, że nie nadążamy ich wykładać, mimo wydłużonych godzin pracy. To wszystko kumuluje się dzień po dniu, tydzień po tygodniu, miesiąc po miesiącu …
Efekt?
Jesteśmy chronicznie przemęczeni i niedospani, kładziemy się skonani i budzimy wcale nie czując, że odpoczęliśmy.
Z trudem zwlekamy swoje zwłoki z wyrka, dajemy sobie kopa na zapęd w swoje ociężałe cztery litery i zaczynamy kolejny dzień – byle przetrwać do końca zmiany, byle przetrwać do końca kilkudniowego maratonu, byle przetrwać do końca miesiąca … byle przetrwać do urlopu!
I tak, jakąś siłą woli, dajemy radę, niemożliwe staje się możliwym,
bo jak nie my, to kto? I jak nie dziś, to kiedy?
Niech moc będzie z nami tego i każdego kolejnego dnia!
Aż do upragnionego urlopu!
Artykuł można łatwo znaleźć, polubić i polecić znajomym na Facebooku korzystając z linku: SPOD LADY
Aktualności / BLOG
Napisz do mnie: kasjerka@strona-spod-lady.pl